piątek, 20 września 2013

   Oto spojler do następnego rozdziału. Jak na razie tylko tyle mogę wam zaoferować. Potrzymam was jeszcze trochę w niepewności. 


Skręciła w lewo i jednym zręcznym ruchem wspięła się na drucianą siatkę. Czekając na Marę wciąż miała przed oczami te same obrazy.
   Ona, siedząca z siostrą pod drzewem w ich lesie. Zaplatały swoje drugie włosy raz za razem wsłuchując się w krzyki walki na pobliskiej polanie. Słyszały zawodzenia umierających, płacz dzieci szukających rodziców, ostrza przeszywające ciała. Ale czuła tylko palce siostry we włosach. Zamknęła oczy i po raz pierwszy w życiu modliła się. Prosiła bliżej nieokreślonego Boga o przerwanie tego koszmaru.
   Wtedy dziewczynka siedząca obok niej krzyknęła, wszyscy ci, którzy jeszcze żyli krzyczeli. Jedni triumfalnie, inni spazmatycznie, z rozpaczy.
   - Carolyn, Carolyn! - krzyczała Meg raz po raz - Carolyn! 
   Ale ona nie mogła nic zrobić. Stała tam, sparaliżowana, patrząc jak ciało siostry wije się w konwulsjach. Jak jej szare oczy zachodzą mgłą i wywracają się w głąb czaszki. A ona tylko patrzyła, zastanawiając się jak to jest.
Nic dziwnego, że rodzice, którzy przeżyli jedynie po to aby chronić swe dzieci, załamali się i wyrzucili ją z domu. 
Zabójczyni. Chora psychicznie. Kat. Potwór. Potwór.
   Te słowa wirowały w jej głowie wykrzyczane basem ojca wskazującego jej drzwi rodzinnego domu, wyszeptane głosem załamanej matki stojącej w progu. 

W tą niedzielę wyjeżdżam i nie bardzo wiem kiedy wrócę. Rozdziału możecie się spodziewać dopiero w październiku, jak przypuszczam.

M.