środa, 23 kwietnia 2014


Rozdział IX.

Zapłata za głód


,,(...)If this is to end in fire,
Then we should all burn together,
Watch the flames climb high into the night"

            - E.Sheeran "I see fire"



   Mój telefon dzwonił i dzwonił jednak ja wcale nie kwapiłam się by odebrać. Spokojnie sączyłam jeden ze słynnych ziołowych naparów Dawida, który miał uśmierzyć skurcze żołądka. Byłam głodna, ale nie mogłam zmusić się do jedzenia.
   Moje spojrzenie znowu padło na irytujący telefon. Wiedziałam co będzie gdy nacisnę zielony przycisk: kolejne przypomnienie o spotkaniu z Aaronem. Doprawdy, anioły, zwłaszcza te upadłe, potrafią być strasznie upierdliwe. Zastanawiałam się jak wszedł w posiadanie mojego numeru. Czy niebo posiada jakąś boską bazę danych? I skąd wziął telefon? Musiałam go o to zapytać. 
   Rozległ się kolejny dzwonek. 
   Westchnęłam.
   - Tak? - wiedziałam co usłyszę, ale nie mogłam wiecznie go zbywać. 
   - Wreszcie odebrałaś. Otwórz okno.
   - Co? - odwróciłam się. Ciemna postać stała na parapecie, pukając. Rozłączyłam się, podbiegłam do drzwi przekręcając klucz w zamku, a następnie otworzyłam okno. Aaron wylądował na podłodze cały przemoczony, podniósł się i okazał mi się w całej swej stu dziewięćdziesięciu centymetrowej okazałości. Był ubrany w białą szatę ze złotym pasem, który mienił się prawie tak samo jak jego włosy. Był boso.
   Parsknęłam śmiechem.
   Spojrzał na swój strój, potem na mnie i jeszcze raz na siebie.
   - Coś nie tak?
   - Wszystko.
   Przekrzywił głowę. Nie rozumiał. Oczywiście.
   - Jeśli masz grać mojego starszego brata musisz wyglądać bardziej...ludzko.
   - Jeśli masz grać moją młodszą siostrę musisz wyrażać większy szacunek wobec brata - wycedził przez zaciśnięte zęby. Uraziłam go. Cóż, zdarza się.
   - Musisz się przebrać. - pokręciłam głową, skrzyżował ramiona na piersi więc ciągnęłam: - Obserwujesz ludzi od setek lat, czy teraz się tak ubierają?
   - Nie. - wyraźnie dał za wygraną. Pociągnęłam go za rękę w stronę korytarza. Przekręciłam klucz, a kiedy znaleźliśmy się za drzwiami ruszyłam w stronę schodów i pokoju Riv'a. Ten wyjechał gdzieś pod pretekstem kompletowania odpowiedniego sprzętu do naszych treningów. Okazało się, że Zheida zatrudniła go jako mojego osobistego nauczyciela walki. Nieźle się zapowiadało.
   Drzwi do pokoju wampira nie wydały żadnego dźwięku po ich otwarciu, przesunęłam wzrokiem po skotłowanej pościeli i książkach rozrzuconych po podłodze. Riv wyraźnie szukał czegoś przed wyjściem.
   Zręcznie wyminęłam wszystkie przeszkody, podeszłam do szafy i na chybił trafił wyjęłam ubrania, które w miarę do siebie pasowały, i których nie byłoby wampirowi szkoda. Złapałam też jakieś buty po czym nie patrząc za siebie, rzuciłam je w stronę Aarona. Wiedziałam, że złapie zawiniątko, i zrobił to, oczywiście.
   - Mam to włożyć? - spojrzał na mnie tak, jakbym właśnie oznajmiła, że męskie stringi to najnowszy krzyk mody.
   Bez słowa wskazałam pomieszczenie naprzeciwko sypialni, anioł łypnął na mnie, a następnie cicho zatrzasnął za sobą drzwi łazienki.
   Czekałam dobre dwadzieścia minut nim wyszedł, w tym czasie zdążyłam przebrać się w wygodne jeansy rurki, bawełnianą koszulkę, czarną ramoneskę i moje zwyczajowe trampki. Kiedy anioł stanął przede mną byłam już nieco poirytowana. Nie oglądając się rzuciłam:
   - Długo karzesz na siebie czekać. Spotkamy się w stajni.



***


   Ubrania, które mu dała były niewygodne; ciasne w krępujących miejscach, a sztywne prawie wszędzie. Jak ludzie mogą w tym chodzić? Do tego buty, które otrzymał miały gumową podeszwę i nieprzyjemnie plaskały w zetknięciu z mokrą nawierzchnią dróżki prowadzącej do stajni. Kiedy stanął w jej progu potrząsnął głową aby pozbyć się kropelek deszczu osiadłych na włosach, usłyszał ciche nucenie. Na początku myślał, że się przesłyszał, ale nie. 
   Stał sparaliżowany nasłuchując cichej melodii tak czystej, że nie mogła wychodzić z gardła człowieka. Jak zahipnotyzowany ruszył za dźwiękiem wprost ku jednemu z boksów gdzie stała piękna czarna klacz z zadowoleniem parskając gdy Mara czesała jej grzywę, ale on wcale nie zwrócił uwagi na konia, bardziej zastanawiała go dziewczyna. Jej sylwetka emanowała jasnym, delikatnym światłem, które zwykły człowiek mógłby przeoczyć, ale on przecież nie był człowiekiem. Ów światło otaczało ją jednolitą łuną lekko skrząc się przy końcówkach białych włosów i tworząc niesamowite refleksy na karej sierści konia. Dziewczyna wciąż nuciła, a Aaron nie po raz pierwszy zastanowił się czym ona właściwie jest.
   - Gotowe, moja mała - mruknęła Mara i odłożyła szczotkę. Aaron przyglądał się jak z wprawą zakłada i zapina siodło, chwyta za lejce i spogląda koniowi w oczy by po chwili ucałować go w miękkie chrapy.
   - Długo masz zamiar się tak przyglądać? - to pytanie wyrwało go z transu. Musiał parę razy odchrząknąć by odpowiedzieć.
   - Nie chciałem ci przeszkadzać. - niespokojnie przestąpił z nogi na nogę.
   - Twój koń jest już gotowy. - tu wskazała na pięknego kasztana w boksie obok. - Myślę, że Raphael będzie ci dobrze służył. Umiesz jeździć? Konie to w tym wypadku najlepsze wyjście, zważywszy, że nie mamy samochodu.
   Skinął lekko głową.
   - Lepiej będzie jeśli poćwiczysz. Pewnie ostatnio siedziałeś w siodle za czasów starożytnego Rzymu? - rzuciła sarkastycznie, ale miała rację. Dokładnie wtedy po raz ostatni dosiadał konia. 
   Z ociąganiem wdrapał się na grzbiet Raphaela na co ten parsknął i prawie stanął dęba.
   - Jesteś spięty, a on to czuje. Musisz się uspokoić i pokazać mu, że to ty jesteś panem. - widząc jego powątpiewające spojrzenie uśmiechnęła się. - To wcale nie będzie umniejszało jego wartości. On po prostu musi mieć pewność, że wiesz co robisz. Rozluźnij się, bądź pewien swoich ruchów, a zaraz przypomnisz sobie dawne czasy.
   Miała rację, znowu. 
   Po kilku runkach wokół stajni dokładnie pamiętał co i jak, ale kiedy dołączyła do niego dziewczyna znowu skupił całą swą uwagę na obserwację jej gestów, próbując dostrzec jej prawdziwą naturę.
   Dłuższy czas jechali w ciszy, aż w końcu anioł nie wytrzymał i zapytał, byle tylko nawiązać jakąś rozmowę:
   - Jak jej na imię? - wskazał karą klacz.
   - Ismira.
   - Ładnie. 
   I to chyba na tyle jeśli chodzi o błyskotliwą konwersację - pomyślał. Na całe szczęście zbliżali się już do miasta. Aaron z przyjemnością wciągnął w nozdrza zapach podmokłej ziemi i spalin. Była to miła odmiana od wcześniejszego smrodu rozkładu i strachu jaki unosił się nad Przeklętym Miejscem, jak nazywali je ludzie, a kiedyś też i jego podopieczny. I właśnie dla niego tu był, aby zobaczyć czy jest jeszcze coś, co może zrobić.
   Wspomnienia zatańczyły przed jego oczami tak żywe, jakby cała tragedia rozgrywała się właśnie teraz: usta dziewczyny, jego krzyk aby chłopak się nie poddawał, aby z tym walczył, rozrywający ból placów podczas wyrywania skrzydeł. Poczuł pieczenie łez pod powiekami, ale nie zapłakał, choć bardzo chciał.        Cienie tamtego dnia ukazały mu chłopca w jego ramionach, odłożył jego ciało najdelikatniej jak potrafił i zwrócił swój gniew ku sprawczyni tego nieszczęścia: Marze. Był gotów odesłać ją tam, gdzie jej miejsce, do któregoś z piekielnych wymiarów, gdzie żyją demony. Ale ona nie była demonem. To prawda, że posiadała jakąś esencję, ale kiedy próbował ją pochwycić ta ulatniała się. To zupełnie tak, jakby dziewczyna zmieniała się, ale nie bardzo wiedział w co. 
   Dlaczego nie zniszczył jej i nie odebrał duszy byłego podopiecznego? Nie tylko dlatego, że był do cna wyczerpany, ale dlatego, że nie mógł się do tego zmusić. 
   Zdenerwowany zacisnął pięści, a jego wierzchowiec spiął się wyczulony na każdą reakcję jeźdźca. 
   Przepraszam. - wysłał myśl w głąb umysłu zwierzęcia.
   - Wszystko w porządku? - zapytała Mara z autentyczną troską w głosie. Odwrócił się do niej i spostrzegł, że oprócz poświaty wokół jej ciała zmieniło się coś jeszcze: oczy. Teraz miały kolor jasnego złota. Były piękne, choć podkrążone i lekko zapadnięte. Aaron patrząc na nią, z zaskoczeniem stwierdził, że zmizerniała. Może nie tylko jego dręczyło poczucie winy?
   Z wysiłkiem uśmiechnął się i skinął głową. W duchu śmiał się ze swego położenia: on, upadły anioł pozbawiony prawie całej swej mocy, zawarł umowę z osobą, która jest przyczyną jego upadku. Ale była też jego jedyną sojuszniczką.
   Wolał nie myśleć co by było gdyby dziewczyna nie wyraziła skruchy i nie zaproponowała pomocy. 
   - Aaronie - ton głosu Mary świadczył o tym, że już kilka razy coś do niego mówiła, a on, błądząc myślami, milczał. 
   - Przepraszam, co mówiłaś?
   - Pytałam, jak znajdziemy tego chłopaka i czy jesteś pewien, że będzie normalnie funkcjonował? W końcu to ja mam jego duszę. - spuściła oczy.
   - Oczywiście, że nie będzie funkcjonował bez zarzutu. Ciało bez duszy to idealna pożywka dla pomniejszych demonów. Podejrzewam, że został opętany.
   - Ale to oznacza, że może być wszędzie. Dlaczego więc jedziemy w stronę jego szkoły? Czy nie odbył się ostatnio jakiś bal na zakończenie roku szkolnego?
   - Tak, odbył się, ale to był bal z okazji urodzin dyrektora szkoły, jest wydawany co roku. Choć rozumiem dlaczego myślałaś, że to bal maturalny. Uczniowie młodszych klas często proszą maturzystów o wpis do ksiąg pamiątkowych podczas tej zabawy, ponieważ wtedy łatwiej jest do nich dotrzeć.
   - Ale dlaczego miałby być w szkole? - dopytywała.
   - Ponieważ to znany teren, ponadto chłopak był lubiany i szanowany. Myślisz, że demon nie chciałby wykorzystać tej popularności do swoich celów?
   Dziewczyna skrzywiła się i popędziła konia. Kłusowali teraz obok siebie wsłuchując się w tętent kopyt na wysypanej żwirem drodze.
   - Podsumowując wszystko - zaczęła Mara, a chłopak spojrzał na nią kątem oka. - Mam udawać nową uczennicę, twoją siostrę, wybadać co i jak, a potem nakłonić demona do wyjścia z ciała i zwrócić chłopakowi duszę?
   - Właśnie tak - odparł Aaron.
   - Nic prostszego - mruknęła z goryczą.
   

















2 komentarze:

  1. Ooo jaka miła niespodzianka:) Myślałam, że już porzuciłaś pisanie tej historii i byłam zawiedziona, na szczęście nie miałam racji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się cieszysz :) Miałam problemy z weną, dlatego też jest tak późno, ale już pracuję nad kolejnym ;)

      Usuń